Historia

"Vs"

Mike McCready: Kocham "Ten" ale ta płyta już jest stara. Prawdopodobnie za często jej słuchaliśmy. Dlatego ekscytował nas fakt, iż nagrywamy nowy materiał. Jedyne o czym marzyliśmy, to pojechać do San Francisco i dać z siebie tyle, ile tylko można.

Tak, w końcu swój nowy album nagrał i Pearl Jam. Vedder, Gossard, Ament, McCready i Abbruzzese weszli do studia w marcu 1993 roku. Wybrali Site w Nicasio, wkomponowane w przepiękne wzgórza otaczające San Francisco. Mieli tu ciszę, spokój i powiew legendy, bowiem w Site nagrywał między innymi sam Keith Richards, jeden z muzyków najwyżej cenionych przez chłopców z Pearl Jam, a przede wszystkim przez McCready'ego. Kiedyś nawet jammowaliśmy z nim - opowiada Mike - grając "Going Down'; i to był jeden z najwspanialszych momentów w całej mojej karierze. Wprost nie mogłem uwierzyć, że stoję obok Keitha!

Drugi album grupy z Seattle niesie czterdzieści sześć minut muzyki przedstawionej w dwunastu odsłonach. Muzyki innej niż ta, która wypełniła "Ten". Mniej bombastycznej. Szybszej. Ostrzejszej. Ale zarazem dojrzalszej. Zyskującej wraz z każdym następnym przesłuchaniem. Staraliśmy się nie ulegać presji, tylko nagrać taką płytę, o jaką nam chodziło, nawet gdyby odbiegała ona od oczekiwań fanów, mediów czy wytwórni - mówi Ament. My jesteśmy bardzo zadowoleni z sesji. Problem tylko w tym, jakie będą reakcje innych. Zresztą czy to naprawdę problem? Nie powinno sil tymi sprawami zaprzątać sobie głowy, zwłaszcza w studiu. Powinno się po prostu robić swoje wierząc we własny instynkt. I właśnie tak postąpiliśmy - dodawał McCready.

Jeszcze jedna rzecz różni dwa pierwsze albumy Pearl Jam. Na drugim z nich słychać wpływy muzyki lat siedemdziesiątych. Przecież dorastaliśmy słuchając takiej muzyki - wyjaśnia Gossard. Słuchaliśmy rocka, punku i soulu. Nic więc dziwnego, że powstały "przebicia", zresztą w głównej mierze dotyczące warstwy brzmieniowej.

Nagrania poszły dobrze, gorzej było z... tytułem zbioru. W każdym razie pomysłów nań nie brakowało. McCready proponował "A Shark In Blood Waters", Ament "Paul's Dead", Vedder "Al" (na cześć pisarza Alistera Growleya) - ale te tytuły podobały się wyłącznie ich autorom. Wreszcie uzgodniono "Five Against One" - lecz tylko na chwilę, bowiem Eddie szybko wycofał swe poparcie dla tej nazwy. Dla mnie ów tytuł wyraża całą tę szarpaninę, przez jaką trzeba przejść przygotowując płyt. Cala twoja niezależność, cała twoja dusza przeciwko wszystkim - tak go rozumiem. Ale dla Eddiego może on znaczyć zupełnie coś innego - komentował Gossard odrzucenie "Five Against One" przez wokalistę. Ten zaś zaproponował tytuł "Vs". I na "Vs" ostatecznie stanęło...

"Vs" czyli Versus (Przeciwko). Przeciwko komu, przeciwko czemu? Chyba najlepiej na te pytania odpowiedział Cameron Crowe, swój artykuł w "Rolling Stone" tytułując "Pearl Jam Against The World" (Pearl Jam przeciwko światu).

Natomiast okładkowy widok owcy próbującej przecisnąć łeb przez drucianą siatkę ogrodzenia to symbol presji, z jaką spotkał się w tym momencie jeden z najbardziej markowych zespołów na świecie. McCready: Najważniejsze jest to, by skupić się na muzyce, a całe zamieszanie wokół Pearl Jam tylko w tym przeszkadza.

Jakby idąc dalej tym tropem, piątka z Seattle postanowiła, że nie zrealizuje żadnego teledysku do piosenek z "Vs". Nie chcę, aby za dziesięć lat nasze numery pamiętano jako wideoklipy - wyjaśniał tę decyzję Ament.

Jednak wytwórnia Epic patrzyła na sprawy dużo mniej idealistcznie. Z wydaniem "Vs" wstrzymywała się przeszło dwa miesiące. Powód? Ano czysto marketingowy. Otóż na wrzesień '93 zapowiadano od dawna oczekiwany nowy album Nirvany "In Utero", dlatego chcąc uniknąć zderzenia obu płyt na rynku, usunięto "Vs" z drogi "In Utero"...

Tymczasem... 17 października 1993 roku, podczas pierwszego dnia sprzedaży "Vs", sklepy opuściło aż trzysta pięćdziesiąt tysięcy egzemplarzy tego albumu! Rekord, lecz nie jedyny ustanowiony przez drugą dużą płytę Pearl Jam. Bo w ciągu pierwszego tygodnia na zakup "Vs" zdecydowało się milion dwieście tysięcy osób. Potem znalazło się jeszcze blisko cztery miliony chętnych. I to przy znikomej promocji, bez wspierania się wideoklipami! Ludzie z Epic dają głowę, że gdyby płytę promował choć jeden teledysk, sprzedaż mogłaby być może nawet dwa razy większa.

Zaraz po ukończeniu "Vs", kwintet wybrał się na krótkie tournee po Europie (m.in. Włochy, Hiszpania i Skandynawia), wspierając U2 ("Zooropa Tour") i Neila Younga.

W październiku 1993 roku Vedder został zaproszony do programu "Rockline" nadawanego przez amerykańskie radio państwowe. Podał wtedy publicznie numer swojego telefonu, więc następne dnie spędził rozmawiając z fanami. Po prostu chciałem się dowiedzieć, jacy są - tak skomentował to swoje niecodzienne posunięcie.

28 października '93 w Worfield Theatre w San Francisco Pearl Jam rozpoczął amerykańską trasę promocyjną "Vs", na której wystąpili jeszcze Butthole Surfers (Vedder lubi chodzić w koszulce z emblematem tego zespołu), The Rollins Band, American Music Club, Urge Overkill i Mudhoney. Jedyny warunek, jaki muzycy postawili organizatorom, dotyczył wielkości sal, które nie mogły pomieścić więcej niż osiem tysięcy osób. Oczywiście zespół spokojnie mógłby zapełniać po brzegi sale i trzykroć większe, ale chłopcy po prostu nienawidzą grać na wielkich obiektach, gdyż wtedy bardzo trudno o tak dla nich ważne nawiązanie bezpośredniego kontaktu z publicznością.

3 kwietnia zespół wystąpił w Fax Theatre w Atlancie (co udokumentowała seria trzech EP-ek), zaś trasa zakończyła się w nowojorskim Paramount Theatre w kwietniu 1994 roku, czyli już po samobójczej śmierci lidera Nirvany Kurta Cobaina. Wszyscy jak jeden mąż mówi że jego śmierć byla nieunikniona. Więc jeśli była nieunikniona dla Kurta, będzie i dla mnie. Nie wiem, może to jest w ogóle nasz ostatni koncert? zastanawiał się przybity i rozdrażniony przebiegiem wydarzeń Eddie. Wcześniej nie krył rezerwy w stosunku do Cobaina, a przede wszystkim do postrzegania Kurta i siebie jako symboli nowego pokolenia. Każda generacja, która uważa mnie i Kurta za swoich rzeczników, jest kompletnie świrnięta.

W kwietniu '94 Pearl Jam odwołał wszystkie koncerty do końca roku! Główną przyczyną była niemożność obniżenia cen biletów rozprowadzanych przez amerykańską agencję Ticketmaster. Zdaniem muzyków cena ta została sztucznie podbita, a agencja nie wyraziła ochoty do pertraktacji. Opłata serwisowa jest niewspółmierna do ceny biletów - mówi Vedder. Wejściówka na koncert Rolling Stonesów kosztuje pięćdziesiąt pięć dolarów, w czym jest od trzech do sześciu dolarów opłaty serwisowej. I O.K. Ale bilet na nasz koncert kosztuje osiemnaście dolarów i pięćdziesiąt centów, a opłata wynosi pięć i pół dolara, więc ogólna cena rośnie do dwudziestu czterech Bolców - co nie jest w porządku. Chcę, aby ludzie byli w stanie oglądać nasze koncerty. Chcę, by absolutnie każdy, kto ma ochotę przyjść na Pearl Jam, mógł to zrobić.

Zespół wystosował nawet memorandum do Departamentu Sprawiedliwości, w którym oskarżył Ticketmaster o monopol na dystrybucję biletów na koncerty, pobieranie przy tym wygórowanych opłat za swoje usługi oraz o organizowanie bojkotu przeciwko Pearl Jam, próbującemu wycenić bilety niezależnie od Ticketmaster. Rozpętała się wielka afera, sprawa trafiła do sądu i nie wiadomo, jak się zakończy.

Tymczasem kłopoty Eddiego Veddera nie malały. Nawet wręcz przeciwnie - z butelką zaprzyjaźnił się do tego stopnia, że Beth Liebling musiała wyrzec sakramentalne: Albo przestaniesz pić, albo odchodzę. I tym desperackim krokiem prawdopodobnie uratowała wokaliście życie. Nie sądzę, bym dzisiaj żył, gdyby nie Beth - mówi Eddie. Dała mi wolę przetrwania. Podniosła mnie i postawiła na nogi. Zaraz po tym Vedder oświadczył się i nie został odrzucony. Młoda para powiedziała sobie "tak" podczas skromnej ceremonii 3 czerwca w Rzymie w szesnastowiecznej komnacie ślubów. Beth była ubrana w długą aż do ziemi białą suknię z koronek, a Eddie przywdział jasny, szaro-zielony garnitur. Po uroczystości powiedział jednemu z przyjaciół, że będzie najlepszym mężem na świecie. Zresztą sporo wskazuje na to, iż małżeństwo wpłynęło na niego wręcz zbawiennie, gdyż od tego czasu pije rzadko lub nawet wcale. Podczas jednej z ostatnich kolacji z przyjaciółmi po prostu odwrócił swój kieliszek dnem do góry.